"Dopóki umowa UPC nas nie rozłączy". O tym, co wiąże mocniej niż przysięga małżeńska

Comments · 2446 Views

Podpisana umowa na internet czy wspólne konto na Netflixie mogą być trwalsze od związku. Przekonały się o tym Maja i Ola, które zamiast złożenia przysięgi małżeńskiej, zadeklarowały – dopóki spłata abonamentu nas nie rozdzieli.

W 2010 roku roku prezenter telewizyjny Maciej Dowbor na łamach prasy powiedział, że nie jest przeciwnikiem ślubu, ale uważa, że kredyt hipoteczny bardziej wiąże dwójkę ludzi niż papier z urzędu. Okazuje się jednak, że dziś, bardziej niż wspólny kredyt, popularne są wspólne abonamenty. Bo przecież wspólnie mieć Netflixa czy UPC jest milej i taniej.

Zobacz także:

Konfederacja musi świadomie przyjąć postawę antyrządową

Wilno: za miesiąc ruszają najważniejsze prace remontowe Kaplicy Ostrobramskiej

2300 ton toksycznych odpadów z Norwegii w porcie w Świnoujściu

Litwini poprosili jankesów o zainstalowanie broni jądrowej? MSZ Litwy: padliśmy ofiarą hakerów

Syria: Turcja ostrzelała Kurdów, mimo zawieszenia broni

jankesi nałożyły karne cła na niektóre wyroby z UE

Przelew "na waciki" zyskał status "przelewu krajowego"

23-letnia Maja i 27-letni Robert po siedmiu miesiącach znajomości postanowili razem zamieszkać. Wynajęli lokum w jednej z warszawskich dzielnic. Już na wczesnym etapie związku mieli dużo wspólnych zobowiązań. Konto na Netflixie, Spotify, internet, kredyt na telewizor. Rachunkami dzielili się po równo. W ten sposób szybko zrozumieli, na czym polega dorosłe życie.

Po trzech latach się zaręczyli. Byli młodzi, szczęśliwi i zakochani. Maja tonęła w wyobrażeniach swojej sukni ślubnej, data ceremonii była już zabukowana, wszystko szło w dobrym kierunku. Aż do czasu…

– Zaczęło się od kilku niewinnych awantur. Z biegiem czasu zaczęliśmy dosłownie skakać sobie do gardeł. Pojawiło się wypominanie, zazdrość i żal. Do takiego stopnia, że zamiast powiedzieć sobie "tak" w urzędzie, rozstaliśmy się – opowiada Maja.

Wypowiedzieli umowę wynajmu. Zostało im tylko podzielenie się rachunkami i ratami. – Nie mogliśmy zerwać umowy z UPC, bo zapłacilibyśmy karę. Żadne z nas nie mogło przenieść umowy na nowy adres. Doszliśmy do wniosku, że będę co miesiąc robiła Robertowi przelew, a on będzie opłacał rachunek. Z Netflixa i Spotify nie chcieliśmy rezygnować. Dzielenie konta z kimś jest po prostu tańsze. I tak do teraz ja płacę za Spotify, a on za Netflixa – wyjaśnia Maja.

Tytuły pierwszych przelewów za UPC nawiązywały subtelnie do ich wcześniejszego życia. - Kiedyś robiliśmy sobie przelewy, których tytuły były w jakiś sposób zabawne: "Na waciki", "Kup sobie coś ładnego", "Nie wydaj na głupoty" - wspomina Maja. Wtedy było to dla niej naturalne, pomimo że nie są już razem, bo rozstali się w dobrych relacjach. Kiedy Robert zaczął spotykać się z nową dziewczyną, sytuację idealnie określał tytuł "przelew krajowy". Kontaktu nie mają, a dobre relacje wyparowały jak comiesięczne 35 złotych z konta Oli, które przelewa na konto Roberta do teraz.

– Ostatnio odkryłam, że Robert oglądał z nową dziewczyną film, który kiedyś chciałam z nim zobaczyć. To było dziwne uczucie. Powiedział mi, że nie będzie takich romansideł oglądał, a tu proszę – mówi rozżalona Maja. – Niby się rozstaliśmy, a wspomnienia wciąż wracają – kwituje.

 

– Nie ma jednej odpowiedzi co lepsze: Czy uciąć wszystko szybko jak żyletka, czy odczekać i powoli odcinać nitki łączące. W praktyce wydaje się, że jeżeli jedna z osób zdecydowała już ostatecznie, że nie ma szans na powrót, to warto jednoznacznie wyrazić, zrobić listę wspólnych zobowiązań i zaproponować rozwiązania. Są umowy, które da się wypowiedzieć albo przepisać na kogoś.

 

Zwykle zapewne potrzeba kilku tygodni, by móc to ustalić - jak emocje rozstania opadną. Na dłuższą metę jednak warto zobowiązania rozdzielić. Rozstanie oznacza koniec tego "razem". Niezależnie, ile czasu upłynie takie kwestie mogą niepotrzebnie później obciążać i przekładać się na większe trudności, bo np. ktoś wyjedzie – tłumaczy Karolina Jarmołowicz, psychoterapeutka Ośrodka CENTRUM.

Serial bez szczęśliwego zakończenia

35-letnia Ola i 37-letni Adrian poznali się na studiach. Wynajmowali razem mieszkanie jako współlokatorzy. Bardzo szybko pytania Adriana o to, o której Ola wstawia pranie, zamieniły się w miłosne wyznania. Co najistotniejsze, połączyły ich wspólne pasje – podróżowanie i oglądanie seriali kryminalnych. Kiedy znaleźli dobrze płatne prace, wszystkie pieniądze przeznaczali na urlop – wakacje od Australii po Tanzanię - oraz opłacanie HBO GO.

Podczas jednej z podróży Adrian oświadczył się Oli. – Przyjęłam pierścionek, choć nie byłam zachwycona. Już na początku znajomości ustaliliśmy, że ślubu nie weźmiemy, bo jest dobrze, tak jak jest. Nie chodzę do kościoła i Adrian też nie, więc po co nam papierek z urzędu – opowiada 35-latka. Po 5 latach w wynajmowanym mieszkaniu w Warszawie postanowili jednak, że warto "mieć coś swojego". Zamiast wydawać na wesele, wzięli kredyt na 30 lat, by kupić mieszkanie. – Chcesz się z kimś związać do końca życia? Weźcie razem kredyt hipoteczny – zażartowała Ola.

Planowali spłacić kredyt jak najszybciej, więc zrezygnowali z podróży. Pozostało im tylko wspólne oglądanie seriali na HBO GO. – Przez tę rutynę wpadłam w romans z kolegą z pracy. Zaczęło się od niepozornego flirtu, aż wylądowaliśmy w łóżku. To było dziecinne, ale jednocześnie pociągające. Później miałam wyrzuty sumienia, dlatego powiedziałam wszystko Adrianowi. Liczyłam, że mi wybaczy – zdradza.

Adrian nie wybaczył. Rozstali się, ale nadal byli związani 30-letnim kredytem, wspólnym kontem na HBO GO i niedokończonym serialem, który zaczęli razem oglądać. Przed nimi były jeszcze 4 sezony "Rodziny Soprano".

Nadal korzystają ze wspólnego konta, jednak żadne z nich nie dokończyło serialu. – Nikt się nie odważył. Sprawdziłam w historii oglądania. Nie chciałam bez niego, a on nie chce mieć ze mną nic wspólnego. Do dzisiaj pluję sobie w brodę. Powiedział mi kiedyś, że przeze mnie czuje się uwięziony. Że niespłacony kredyt i niedokończony serial przypominają mu o mnie – kwituje.

– Często decyzje rozstaniu odkładamy, aby nie przechodzić przez ten trudny temat, czyli rozwiązywania tego, co poza uczuciem nas łączyło. Czy w ogóle można to zrobić łagodnie? To pewnie w dużej mierze zależy od okoliczności rozstania. Jeżeli była to decyzja jednej ze stron, a dla drugiej jest to szok, trudno liczyć, że wspólne tematy rozwiąże się bezboleśnie. Cierpienie osoby porzucanej i sprawy łączące, tylko pogłębiają ból – tłumaczy Jarmołowicz, psychoterapeutka.

Źródło: http://hallsme.com/bZHx8

Comments