– Kiedy miałam 8 albo 9 lat nauczali nas w szkole, że ze współżyciem nie trzeba czekać aż do ślubu, a wręcz przeciwnie. Nawet nakłaniali do doświadczenia i antykoncepcji. Najpierw uwierzyłam nauczycielom i myślałam, że mają rację. Ale po rozmowach z rodzicami dowiedziałam się, że to nie jest prawdą – mówi na nagraniu Monika.
Zobacz także:
Na ratunek miłości. Próbować można na "ojca", "social media" i "łóżko"
Edukatorki o projekcie "Stop pedofilii". Nie boją się więzienia. Boją się skutków braku wiedzy
"Dopóki umowa UPC nas nie rozłączy". O tym, co wiąże mocniej niż przysięga małżeńska
Konfederacja musi świadomie przyjąć postawę antyrządową
Takie nauczanie oraz efekty tego nauczania, które Monika dostrzegała wokół siebie przynosiły również określony skutek w jej młodym życiu:
– Budziło to we mnie lęk, że rodzice mogą się rozwieść, bo w otoczeniu to było tak jakby normalne.
Seksualizacja nie zakończyła się na początkowym etapie nauczania, ale również trwała dalej.
– Im byłam starsza, tak już 13 lat, tym więcej o tym była mowa i tym bardziej, że takie doświadczenie jest wskazane, a nawet, że jest to potrzebne. To doświadczenie wpływa na człowieka tak, że potem jest trudno przyjąć zdrowe myślenie. Dzięki rozmowom z rodzicami, którzy bardzo mi pomogli, wierzyłam bardziej rodzicom niż nauczycielom, bo miałam do nich zaufanie. Nie wyobrażam sobie tego co by się ze mną mogło stać gdyby moi rodzice nie wytłumaczyli mi tego, bo pewnie uwierzyłabym w to co muczą nauczyciele, bo to rzeczywiście nauczyciel to jest autorytet, któremu się wierzy i ufa.
Nie ma ucieczki przed „edukacją seksualną” jaka serwowana jest w niemieckich szkołach. Jak wyjaśnia na nagraniu Monika:
– W Niemczech te lekcje są przymusowe, ponieważ te tematy są poruszane na lekcjach biologii, więc nie ma takiej możliwości, żeby nie być na tych lekcjach.
Źródło: http://hallsme.com/9zpzq