Były ksiądz o tym, co dzieje się za drzwiami kościoła. Ujawnia, w jaki sposób księża są kontrolowani

Comments · 1661 Views

Jak zmusić księży do milczenia i kontrolować ich zachowanie? Piotr Szeląg, absolwent teologii, były ksiądz i jeden z najbliższych przyjaciół księdza Jana Kaczkowskiego wyjaśnia w książce Artura Nowaka "Duchowni o duchownych", co się dzieje za zamkniętymi drzw

Piotr Szeląg odszedł z Kościoła. Na jego decyzję złożyło się wiele czynników, ale jak sam mówi, nauczanie moralne Kościoła, wychowanie w poczuciu winy jest niszczycielskie. W wywiadzie do książki Artura Nowaka wyjaśnia, że w Kościele nie zadaje się trudnych pytań, a deklaracje składane przez biskupów mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Jednym z największych problemów jest to, że wierni nie potrafią dostrzec, jak ogromna przepaść jest między tym, co Kościół głosi, a tym, jak żyją duchowni.

Były ksiądz podróżował po świecie, studiował we Włoszech i poznał wielu kleryków z innych krajów. Miał też do czynienia z przeróżnymi szkołami, wśród których wyróżnia się chociażby słynne Opus Dei, które, jak mówi Szeląg, za trudne pytania zamyka karierę. Innym przykładem jest L’Ateneo Pontificio Regina Apostolorum prowadzone przez Legionistów Chrystusa, założonych przez Marciala Maciela, gdzie "kluczem było ślepe, bezrefleksyjne posłuszeństwo". To, jak i kilka innych czynników sprawia, że księża są kontrolowani przez biskupów, którzy mogą łatwo wymusić na nich uległość.

Poniższy fragment pochodzi z książki Artura Nowaka "Duchowni o duchownych", Wydawnictwo Od deski do deski

Cały system jest patologiczny. To oczywiste, że kwestie dochodów wiążą się w jakimś stopniu z poczuciem bezpieczeństwa. I dlatego wielu duchownych zachowuje się serwilistycznie względem swoich przełożonych i nie reaguje na różnego rodzaju patologie. Przełożeni oraz ich współpracownicy mają bardzo proste narzędzie, którym mogą zdyscyplinować każdego – to odcięcie od wszelkich źródeł finansowania. I nieważne, czy ukarany w ten sposób ksiądz naprawdę popełnił jakieś wykroczenie, czy to tylko efekt biskupich antypatii.

Bez uzasadnienia, z dnia na dzień.

Bez uzasadnienia, natychmiast. Wszystko odbywa się oczywiście w majestacie prawa. To powoduje u duchownych lęk o byt, o to, że nie będę miał za co kupić sobie lekarstwa albo pójść do dentysty. Ten lęk paraliżuje.

I dyscyplinuje.

To tworzy system patologii. Księża nie reagują na nadużycia, bo boją się o codzienność, brak stabilności. Nie chcą reagować, wolą udawać, że czegoś, co razi, nie widzą. Skoro nie ma przejrzystości w sferze finansów czy awansów, biskup może bezkarnie nadużywać władzy, która w Kościele ma charakter uznaniowy.

A potem można sobie pisać do Watykanu.

Pisać sobie można, ale i tak potraktują nas uznaniowo. Albo milczeniem, albo próbą wyciszenia sprawy, albo werdyktem korzystnym dla biskupa. No chyba że sprawa nabierze rozgłosu medialnego i racji pokrzywdzonego nie da się ukryć czy zmanipulować – wtedy jest szansa na pozytywne rozwiązanie.

Piotr Szeląg odpowiedział także na pytanie autora książki, Artura Nowaka, na temat tego, dlaczego zdecydował się odejść z Kościoła.

Na to złożyło się wiele czynników. Pierwszy był taki, że stawiając pewne ważne pytania, przestawałem się identyfikować z obrazem świata, człowieczeństwa, które proponował Kościół (...) Dostrzegłem też, że wymiarze praktycznym moje chęci robienia dobrych rzeczy były zbywane, pomijane (...) Księża szeroko omawiali biskupie nadużycia i patologiczne zachowania, ale nikt nie miał odwagi i determinacji, by się temu sprzeciwić. Co więcej, kiedy stawali z nim twarzą w twarz, prześcigali się w infantylnych pochlebstwach, na które ten był łasy. Proboszczowie mający na utrzymaniu z parafialnych pieniędzy kobiety, z którymi żyli w przedziwnych relacjach, pouczali innych, na przykład polityków. Byli i wikarzy, którzy mieli poważne problemy z poczuciem własnej wartości, więc wydawało się im, że są najmądrzejsi na świecie i z lubością brylowali w towarzystwie gimnazjalistów, wygłaszając ogólnosłuszne mądrości życiowe.

Comments