Należą do zespołów ludowych. To dla nich coś więcej niż zwykłe hobby

Comments · 4518 Views

"Łowiczanka jestem z samego Łowicza". Ta piosenka towarzyszy mi od zawsze. Pochodzę z Łowicza i tańczyłam w zespole ludowym. To niemodne hobby ukierunkowało moje życie.

Do zespołu zapisałam się, gdy miałam 11 lat. Zachęciła mnie do tego starsza siostra, która tańczyła już bardzo długo. Na początku podeszłam do tego dosyć sceptycznie. Taniec ludowy kojarzył mi się ze starszymi paniami, które zajadały się chlebem ze smalcem. Moje zdanie o tym zmieniło się już od pierwszej próby. Pokochałam to całkowicie. Spodobało mi się wszystko. Od strojów, przez obrzędy ludowe, aż do samej atmosfery w zespole. Tańczyłam przez 5 lat i nadal wspominam te czasy z łezką w oku. Zwiedziłam wiele miejsc dzięki koncertom w całej Polsce i za granicą. Poznałam niesamowitych ludzi, z którymi przyjaźnię się do dziś, a przede wszystkim - zakorzeniło to we mnie dumę z miejsca, z którego pochodzę. Niestety, nie wszyscy moi rówieśnicy mieli podobne poglądy. Niejednokrotnie słyszałam "Ale to obciach", "Wieś tańczy i śpiewa".

Zobacz także:

Meghan Markle w meczecie. Brytyjskie media porównują ją do księżnej Diany

Księżna Diana na polu minowym w Angoli. Harry i Meghan oddali jej hołd

Sebastian

– Moja przygoda z zespołem trwa ponad 9 lat. Zaczęło się od zwykłego wypożyczenia stroju łowickiego do konkursu. I tak już w tym stroju zostałem – wspomina dwudziestoparolatek. – Przepadłem w tym hobby bez reszty. Wiele się tam nauczyłem, ale przede wszystkim jestem teraz lepszym tancerzem. Dzięki dołączeniu do zespołu ludowego miałem okazje do zwiedzania świata i brałem udział w wielu festiwalach. To było naprawdę super doświadczenie. Promowałem miejsce, z którego pochodzę, ale także całą Polskę, na zagranicznych wyjazdach – słyszę od Sebastiana.

– Dzień, w którym mieliśmy próby, był dla mnie dniem "świętym". Cały tydzień czekałem tylko na to, żeby móc wejść na scenę, potańczyć, pośpiewać i spotkać się z przyjaciółmi. Nigdy nie uważałem tego za wstyd. Oczywiście, pewnie jak każdy, spotykałem się z głupimi uwagami, ale nigdy nie odbierałem tego na poważnie. Strój ludowy zawsze nosiłem z dumą i wylewałem siódme poty, żeby na każdym występie wypaść jak najlepiej – opowiada.

Magdalena

– Tańczyłam przez 15 lat, od którejś klasy podstawówki. Na próby co piątek ciągnęła mnie moja przyjaciółka Beata. Zapisałyśmy się razem najpierw do młodszego zespołu, potem do starszej grupy. Nie tylko znajomi zainspirowali mnie do tańczenia w zespole. Jest to też duża zasługa mojego taty, który zajmował cały parkiet, tańcząc w rytm oberka. Zawsze chciałam dotrzymać mu kroku. Dzięki próbom i treningom to się udało. Dziś razem szalejemy na parkiecie – wspomina Magda.

– Bycie w zespole ukształtowało mnie i mój charakter. Może wydawać się to dziwnie dla ludzi, którzy nie tańczą lub nie trenują sportów drużynowych. Mogą tego nie rozumieć. Taki zespół to nie tylko wspólne próby czy wyjazdy. My stajemy się jednością, bratnimi duszami, przyjaciółmi. Łączą nas wspólne zainteresowania, miłość do naszego regionu i do tańca – wyznaje dziewczyna. Treningi, które odbywały się codziennie, były dla niej dużym wysiłkiem fizycznym. Wspomina, że wielogodzinne tańczenie znacznie przyczyniło się do jej szczupłej sylwetki.

Magda niejednokrotnie spotkała się z negatywnymi opiniami na temat jej hobby. – Słyszałam, że jesteśmy grupą skaczących zająców albo przebierańców, a nawet sektą – mówi. – Jednak to nie miało nigdy dla mnie jakiegoś większego znaczenia. Kilka głupich komentarzy przy czymś, co daje ci ogromną radość i poczucie przynależności, nie ma większego znaczenia – komentuje Magdalena.

Pomimo tego, że Magda zakończyła swoją karierę folkową, to głośno mówi, że zespół "RZPiT Boczki Chełmońskie" na zawsze będą kawałkiem jej serca. Pokochała ich do tego stopnia, że na jej weselu nie mogło zabraknąć tradycyjnych łowickich oczepin, za które nadal jest ogromnie wdzięczna.

Natalia

– Tańczę od października tamtego roku i szczerze mówiąc, nigdy nie ciągnęło mnie w takie klimaty, wstyd przyznać, ale gdy byłam młodsza, to sama myślałam, że to jest staromodne i głupie – wyznaje dwudziestolatka. – Gdy poszłam na studia, dowiedziałam się, że istnieje coś takiego, jak akademicki zespół pieśni i tańca "Kujon". Zdecydowałam się na to, bo chciałam spróbować nowych rzeczy, a taniec ludowy to coś takiego, o czym nie miałam zielonego pojęcia, mimo tego, że pochodzę z Łowicza, który jest bardzo folkowy – opowiada.

– Wiadomo, że początki bywają trudne. Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jaką trzeba mieć kondycję, żeby przetańczyć chociażby 5 min w tych strojach. Ale przyjaźnie, które tam zawieram, są tego warte – dodaje. – Próby dają mi wiele radości, a koncerty powody do dumy z siebie samej, bo wiem, ile musiałam włożyć pracy w to, aby zapamiętać kroki w układzie – wyznaje Natalia. Dziewczyna nie spotkała się wprost z negatywnymi opiniami na temat tego, co robi. Uważa, że stereotyp o tym, że folklor jest "wieśniacki" już dawno przeminął. Dwudziestolatka podkreśla, że przynależność do zespołu pielęgnuje w niej patriotyzm.

Źródło: https://kobieta.wp.pl/naleza-do-zespolow-ludowych-to-dla-nich-cos-wiecej-niz-zwykle-hobby-6428328570247297a

Comments