Jak zaznacza na wstępie artykułu „Maleńki Kijów” w Polsce – jak Wrocław stał się liderem integracji Ukraińców”, serwis „Europejska Prawda”, na mocy decyzji Rady Miasta Wrocławia w ostatnim głosowaniu w sprawie w ramach budżetu obywatelskiego w mieście mogli wziąć udział mieszkający w nim obcokrajowcy. Dotyczy to przede wszystkim Ukraińców. Władze miasta nie podały, ilu z nich wzięło udział w takim głosowaniu. Portal pisze jednak, że według różnych szacunków, w liczącym blisko 650 tys. mieszkańców Wrocławia mieszka od 50 do nawet 100 tys. Ukraińców. Przypomnijmy, że już dwa lata temu lokalne media pisały, że co dziesiąty mieszkaniec miasta jest Ukraińcem.
Zobacz także:
Telefon nie wytrzyma kilku godzin. Uważaj na najnowszą aktualizację
Mięso z Ukrainy wjeżdża do Polski „tylnymi drzwiami” twierdzą Eksperci
Polska już multikulturowa - kraj z największą liczbą zezwoleń dla imigrantów spoza UE
500 zł mandatu lub utrata dowodu rejestracyjnego. Wymiana niektórych części w aucie grozi karą
Tylko 600 PLN emerytury brutto. Za 11 lat setki tysięcy Polaków właśnie tyle otrzyma od ZUS
UE krytykuje wyrok śmierci dla zabójcy 8-miesięcznego dziecka na Białorusi
„Jedna z dzielnic miasta, Krzyki, już żartobliwie nazywana jest maleńkim Kijowem” – pisze Ukraińska Prawda. Zaznacza, że ważną kwestią dla wrocławskich władz jest włączenie ukraińskich imigrantów zarobkowych w życie miejskie. „Podczas gdy polski rząd gotów jest przyciągać zagranicznych pracowników tylko na pobyt krótkoterminowy, w największych polskich miastach rozważa się zintegrowanie ich ze społecznościami miejskimi”. Serwis „Europejska Prawda” chciał się dowiedzieć, dlaczego.
W reportażu powołano się m.in. na Olhę (Olgę) Chrebor, Ukrainkę na co dzień pracującą w centrum kulturalno-bibliotecznym we Wrocławiu-Psim Polu. Jest ona zarazem pełnomocnikiem prezydenta miasta ds. mieszkańców ukraińskiego pochodzenia oraz przedstawicielką miejscowej społeczności ukraińskiej. Wyjaśnia, że władze miasta nie mają osobnego organu zajmującego się interesami mieszkańców innych narodowości i zajmują się tym różne departamenty. Chrebor zajmuje się koordynacją ich działań odn. Ukraińców.
„Ideą jest pokazać, że Wrocław to otwarte miasto i włączyć wszystkich mieszkańców do rozwiązania zadań społecznych” – powiedziała. Zaznacza, że w tym celu Ukraińcy nie mogą czuć się we Wrocławiu obco, przy czym władze miasta nie szczędzą sił na „walkę z mową nienawiści”. Powiedziała, że jeden z departamentów zajmuje się m.in. zwalczaniem tzw. mowy nienawiści, m.in. uruchomiono specjalną gorącą linię do zgłaszania takich przypadków. Jej zdaniem dało to efekty, bo takie napisy pojawiają się już rzadziej i dodaje, że podobne programy uruchamiają też inne, duże polskie miasta. Ponadto, inną inicjatywą są specjalne klasy adaptacyjne dla dzieci obcokrajowców, działające w siedmiu wrocławskich szkołach. Według Chrebor, poza intensywną nauką języka polskiego, „zapewniają też wiedzę o funkcjonowaniu systemu oświaty” w Polsce, np. jak zdawać egzaminy lub gdzie zgłaszać przypadki, gdy dzieci są obiektem znęcania.
Omówiono też działania miejskie ukierunkowane na dorosłych. W trzech kinach seanse odbywają się z dubbingiem w jęz. ukraińskim, a w 40 oddziałach biblioteki miejskiej dostępne są książki po ukraiński – dla dorosłych i dla dzieci. Przypomniano też o biletomatach z opcją ukraińskojęzyczną. Sprawami tymi zajmuje się Ewa Wapłak, przedstawicielka „starej ukraińskiej diaspory”, która prowadzi ukraińską stronę internetową, a także cotygodniowy program w miejskim radio, podobny do tego w języku niemieckim, skierowanego do mniejszości niemieckiej. Wapłak podkreśla, że Wrocław jest liderem we wdrażaniu proukraińskich rozwiązań, mających włączać Ukraińców w życie i społeczność miasta.
„To dlatego w urzędzie miasta pokładają wielkie nadzieje w umożliwieniu ukraińskim pracownikom wzięcia udziału w rozdysponowaniu budżetu obywatelskiego, wybierając infrastrukturę i inicjatywy społeczne ważne dla mniejszości ukraińskiej” – pisze „Europejska Prawda”.
Portal pyta też, jak na te inicjatywy reagują sami Ukraińcy, szczególnie ci z „nowej fali” migracyjnej. Jeden z nich przyznaje, że 4 lata temu przyjechał do Wrocławia m.in. dlatego, że już było tam sporo jego rodaków. Dodaje, że teraz jednak Ukraińcy bardziej wybierają dokąd chcą przyjechać w oparciu o programy socjalne władz miejskich. Podaje przykład swojego kolegi, który jeszcze przed przyjazdem do Polski potwierdził, że w zasadzie od zaraz może zapisać swoje dziecko do klasy adaptacyjnej.
„Europejska Prawda” z wyraźnym żalem pisze jednak, że władze Wrocławia mają mały wpływ na problemy dotyczące pozwoleń na pracę, twierdząc, że władzom centralnym wyraźnie mniej zależy na napływie imigrantów, niż władzom lokalnym.
Wrocław stara się pomagać Ukraińcom w odpowiednim wypełnianiu dokumentów. „Taka pomoc w urzędzie miasta udzielana jest poprzez granty dla NGO-sów, które zajmują się problemami mniejszości” – napisano. W tym kontekście opisano zaangażowanie Iryny Jurczak, która od 20 mieszka w Polsce, a od 2014 roku we Wrocławiu, angażując się w wolontariat, m.in. zbierała pomoc dla ukraińskich żołnierzy i dzieci z Donbasu. Jest też aktywistką ze Szkoły Liderów Osiedlowych. Projekt ten jest finansowany przez miasto i ma na celu włączanie obcokrajowców w działania społeczne.
„W ramach tego projektu, ‘nowi wrocławianie’ są uczeni, jak być aktywistą, który zmienia życie swojej dzielnicy na lepsze” – czytamy w reportażu. Jurczak dodaje, że program ma też służyć promocji idei integracji mieszkańców miasta różnych narodowości i zmniejszaniu ksenofobii.
Z kolei największą organizacją pozarządową, która zajmuje się pomaganiem Ukraińcom, jest „Fundacja Ukraina”. Jej szef, Artem Zozula od dłuższego czasu zajmuje się rozwiązywaniem spraw Ukraińców z Wrocławia, a także jest dyrektorem honorowego konsulatu Ukrainy. Jak powiedział, początkowo Fundacja otrzymywała „bardzo znaczące wsparcie z budżetu miasta”, natomiast teraz głównym sponsorem organizacji jest Unia Europejska. Dodał, że podobne organizacje stopniowo pojawiają się i zaczynają działać w innych miastach, szczególnie w Krakowie i w Gdańsku.
Pytany o to, dlaczego właśnie takie duże polskie miasta „inwestują w integrację cudzoziemców” Zozula odpowiada, że jego zdaniem jest to przede wszystkim długoterminowa inwestycja w spokój publiczny. Uważa, że tempo wzrostu gospodarczego w Polsce prędzej czy później spowolni i „nawet dla Polaków nie będzie wystarczać miejsc pracy”, a wówczas trzeba spodziewać się konfliktów na tle etnicznym. „Dlatego takie miasta jak Wrocław zawczasu się do tego przygotowują, inwestując w integrację, żeby potem nie mieć takich problemów” – podsumowuje.
eurointegration.com.ua / Kresy.pl / streambang.com